ROZMOWA. Poseł ADAM SZEJNFELD, autor ustawy o odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych, m.in. o szansach przedsiębiorców ściganych przez ZUS z powodu zawieszania działalności gospodarczej.
Panie pośle, wczoraj napisaliśmy, że pracownicy ZUS-u przez lata doradzali przedsiębiorcom, jak zawiesić działalność gospodarczą, a dzisiaj ścigają tych, którzy słuchali ich rad. Ludzie muszą płacić zaległe składki na ZUS. Z karnymi odsetkami daje to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Funkcjonariusze administracji publicznej w Polsce, nie tylko pracownicy ZUS, nie ponoszą w praktyce żadnej odpowiedzialności za wydawanie błędnych decyzji, również tych rażąco niezgodnych z prawem, a także za wprowadzenie ludzi w błąd. Bezkarni pozostają nawet ci, przez których Skarb Państwa czy samorząd musiał wypłacić obywatelowi odszkodowanie za wyrządzoną szkodę. Jest to ewidentna luka w systemie polskiego prawa: negatywne skutki złych urzędniczych decyzji spadają albo na obywatela, albo na Skarb Państwa, w zasadzie nigdy natomiast na winnego urzędnika.
- Chcecie to zmienić?
- Tak. Projekt ustawy o odpowiedzialności urzędniczej wyszedł już z sejmowej podkomisji i jeśli wszystko pójdzie dobrze, nowe przepisy zaczną obowiązywać za kilka miesięcy.
- Ale nie będą działać wstecz. Nie ukarzemy na ich podstawie urzędników, którzy wyrządzili ludziom szkody wcześniej.
- Takie są reguły państwa prawa.
- Dotyczy to również przepisów pozwalających na zawieszenie działalności gospodarczej i niepłacenie w tym okresie składek na ubezpieczenie społeczne.
- Tak. Przepisy te weszły w życie we wrześniu 2008 roku i odtąd nie ma wątpliwości, kiedy i w jaki sposób można zawiesić działalność gospodarczą. Wcześniej tych wątpliwości było mnóstwo. Z nich wzięły się dzisiejsze dramaty.
- ZUS podkreśla, że przed wrześniem 2008 r. nie istniało prawo pozwalające przedsiębiorcy na zawieszenie płacenia składek. Minister pracy Jolanta Fedak przyznaje jednak, że "w niebudzących wątpliwości przypadkach ZUS uznawał przerwy w działalności". Przedsiębiorcy, którzy zawieszali działalność, mają liczne dowody na to, że ZUS sam radził im, jak to zrobić. A dzisiaj żąda od nich bajońskich kwot. Boją się, że ZUS może się przyczepić do każdego, bo nie ma przecież definicji "niebudzącego wątpliwości przypadku".
- Dziwnych i bulwersujących sytuacji widziałem bardzo wiele i właśnie dlatego powstał u mnie pomysł wprowadzenia szczególnych przepisów dotyczących zawieszeń. Żeby nic nie zależało od widzimisię i interpretacji urzędnika. Projekt stosownej ustawy zgłosiłem już w poprzednim parlamencie, ale rząd Prawa i Sprawiedliwości go odrzucił. A szkoda, bo instytucja zawieszenia mogłaby funkcjonować od kilku lat, skorzystałyby z niej tysiące ludzi i nie byłoby kolejnych dramatów.
- Wielu ludzi zawieszało działalność we wspomnianym przez Pana okresie, np. w związku z wyjazdami na Wyspy Brytyjskie...
- Niestety, nie załapali się na nowe prawo. A powtórzę - nie może ono działać wstecz. Zatem jeśli ZUS wykaże dzisiaj, że przedsiębiorca przed wejściem w życie wspomnianej ustawy popełnił błąd i nie płacił składek, jedynym wyjściem jest odwołanie się do sądu. Przy tym sąd winien wykazać rozsądek. Prawo jest prawem, to fakt, ale w uzasadnionych wypadkach, choćby opisanego przez was 62- latka, który choruje, ma trójkę niepełnoletnich dzieci i któremu ZUS wyliczył z karnymi odsetkami 90 tys. zł długu, trzymanie się litery prawa jest po prostu nieludzkie i niesprawiedliwe. Sąd ma możliwość swobodnej oceny sytuacji, a kiedy trzeba - odwołania się do zasad współżycia społecznego. Zwłaszcza gdy przedsiębiorca wykaże, że działał w dobrej wierze, wprowadzony w błąd przez funkcjonariuszy publicznych.
- Dlaczego wprowadzając przepisy o zawieszeniu działalności, nie zdecydowaliście się na abolicję? Można było przecież uwolnić od roszczeń ze strony ZUS-u wszystkich, którzy zawieszali działalność wcześniej.
- Projekt nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej zawierał początkowo zapis o abolicji, ale biuro legislacyjne uznało, że byłby on niezgodny z konstytucją. Z abolicją mieliśmy też inną trudność: jak precyzyjnie zdefiniować tych, którzy mieliby z niej skorzystać?
- Umorzenie wszystkich niezapłaconych składek z przeszłości szłoby za daleko i byłoby niesprawiedliwe?
- Zdecydowanie tak. Bo mamy z jednej strony rzetelnych przedsiębiorców, którzy z uzasadnionych przyczyn, np. z powodu ciężkiej choroby, musieli zawiesić działalność, wyrejestrowali się ze składek - i ZUS im to kiedyś uznał. A z drugiej strony są cwaniacy i kombinatorzy, którzy na wszelkie sposoby próbowali uniknąć płacenia obowiązkowych składek, co trzeba napiętnować i ukarać. Wrzucenie wszystkich do jednego worka i objęcie abolicją nie wydawało się dobrym pomysłem. Każdą sprawę trzeba rozpatrywać indywidualnie.
- No tak, ale w efekcie owi rzetelni są teraz zdani na łaskę i niełaskę urzędników.
- Niestety, tak właśnie jest. Całe szczęście, że po kilkunastomiesięcznych bojach udało nam się objąć abolicją kobiety, które zawieszały działalność gospodarczą w związku z urodzeniem dziecka. Gdyby nie to, również one zapewne musiałyby płacić zaległe składki za okres owego zawieszenia.
- Nawet wówczas, gdy zawiesiły działalność i wyrejestrowały się ze składek za pozwoleniem, bądź radą pracowników ZUS?
- Również. I właśnie takie sytuacje stały się impulsem do kolejnej zmiany prawa. Otóż w nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej znalazł się zapis wprowadzający wiążącą interpretację przepisów. Dotyczy on wszystkich obowiązków publicznoprawnych obywatela, a więc także płacenia składek na ubezpieczenie społeczne. Mówiąc po ludzku: każdy może wystąpić do właściwego organu, urzędu czy właśnie ZUS-u o interpretację interesujących go przepisów - i musi ją otrzymać na piśmie w ciągu 30 dni; jeśli nie otrzyma, to oznacza, że organ zgadza się z interpretacją przedsiębiorcy. To ważne, bo ta interpretacja jest dla organu wiążąca. Nie można jej w przyszłości zmienić w stosunku do tegoż obywatela. Dzięki temu przedsiębiorca wie, na czym stoi.
- Szkoda że te przepisy nie weszły w życie wcześniej.
- Szkoda. Wtedy urzędnik nie mógłby udzielać ludziom dowolnych rad, a potem ich za to karać.
Rozmawiał: ZBIGNIEW BARTUŚ